-Ja nadal nie wierze ,że mogłaś mi to zrobić!!
-Oj Lauren nie martw się i tak wyglądasz sexy-Krzyknął Lou,a ruda zakryła się rumieńcami.
-Spoko.Idź schodami na 2 piętro,pierwsze drzwi na prawo. Weź też Triss .
-Ale co tam jest?
-Zaufaj mi .Spodoba ci się.
-TRISS!!! Chodź idziemy!!
-Do sklepu? W takim razie poproszę marchewki!!
-Nie baranie idziemy do łazienki.
-Łeeee
Po chwili w powietrzu rozległ się donośny Pisk obydwóch dziewczyn.Chłopcy ofochani na mnie ,Zayna ,Liama, Tiffany i Daniele spojrzeli się dziwnie na schody i wrócili do swoich poprzednich zadań.Większa część imprezowiczy wyniosła się inni zaś wylegiwali się przy basenie ulice obok.Spojrzałam na zegarek.13.46.Zaraz Która?
-Chłopaki Jeżeli zaraz nie wstawicie się na koncercie domowym ,możliwe będzie że was wywalą.
-CO???-Cała 5 ruszyła pędem do wyjścia gubiąc przy okazji różne rzeczy.
To Liamowi spadł but,to Zayn zgubił telefon itp itd.W ogóle nie pomyśleli żeby zamówić taksówkę .Teraz będą lecieć ja idioci przez kilka przecznic.Ja przeczekawszy aż dziewczęta się przebiorą ,zamówiłam taksówkę.
Zawołałam nasze dziewoje .Triss postawiła na czarno-czerwoną sukienkę ,zaś Lauren na błękitną.Wsiadłyśmy do taksówki i ruszyłyśmy pod dom jury.Wyszło tak że byłyśmy 10 minut przed chłopcami.Ci zaś ze zdziwieniem dotarłszy pod budynek spojrzeli na nas i nie mając czasu na pytania szybko poszli zaśpiewać razem piosenkę.Dokładnie to nie wiedziałam co chcieli zaśpiewać ale wydawało mi się że mówili o piosence " Torn" .Po chwili wybiegli z radością i rzucili się na nas robiąc wielkiego miśka.
-Przeszliśmy!!
***
Cały wieczór balowaliśmy w jednym z pokoi Hotelowych.Harry już nieźle zalany spytał mnie o numer Tifany
-Ojj Harry muszę Cię niestety zmartwić.Ona ma męża i małego synka.Zresztą jak by nie była zamężna to i tak nie miał byś szans ... Jesteś dla niej za młody.
-Życie jest bezsensu.
-Heej ,nie smutaj się.Nie ma żadnej innej dziewczyny ważnej dla ciebie?
-Nie wiemm.Może jest taka.
-Powiedz,jeżeli ją znam nic jej nie powiem.
-Jessica.
-Serio?
-Taak. Tylko nie wiem jak... Noo teenn.
-Dobraa .Język ci się plącze .Idź spać Hazzuś.
Następnego dnia Jess obudziła się pierwsza,Posprzątała cały salon i resztę pokoi.Do tego zrobiła nam pychaaa śniadanie i nafaszerowała nas aspiryną.Wszyscy gdy się lepiej poczuli rzucili się na nią przygniatając do ziemi .Chłopcy już ogarnięci zaproponowali przechadzkę po mieście i pozwiedzanie niektórych miejsc.No bo jak to ,być w Londynie i nie zobaczyć Big Bena,Pałacu Buckingham,nie wsiąść do Oka Londynu lub nie mieć fotki ze znakiem metra ,czerwoną budką telefoniczną i strażnikiem pałacu .Dziewczyny poszły się przebrać ,zaś chłopcy poszli do sklepu zakupić mapkę ,prowiant oraz picie,bo znając życie ,będziemy zwiedzać cały dzień.Ja już byłam ubrana w szarą bokserkę,krótszą szerszą koszulkę na ramiączkach z napisem Cherry Bomb ,turkusowe spodnie i baletki z ćwiekami.Po chwili Doszła do mnie Triss ubrana (bluzka ma rękawy 3/4 w opowiadaniu) w dłuższą bluzkę ,brązowe spodnie,glany do tego torebka z ćwiekami i ray bany.Nie powiem wyglądała więcej niż fajnie.Po kolejnej chwili doszła do nas Daniele która założyła(zamiast tych dresów czarne rurki) bluzkę na ramiączka z flagą USA , czarne rurki i czerwone vansy,a przez ramie przerzuciła brązowy plecak z przypinkami na których widniało logo Rolling Stonesów.
-Lauren!! Jesss!! Chodźcie już!!My chcemy wyjść przed zmrokiem !!
-Ok... Ok Tylko się tak nie denerwuj bo ci żyłka wyskoczy.
Po chwili na dole zawitały 2 spóźnione panie.Jess założyła (zamiast platform trampki)granatową bluzkę z motywem flagi UK,czerwone rurki i buty z tym samym motywem co na bluzce .Zaś Lauren miała na sobie (zamiast tych butów glany,bez tej bransoletki ,czapki i torebki) szarą bluzkę, na niej jeansową kamizelkę ,czerwone rurki i glany.Chłopcy zdążyli już wrócić ze sklepu ,nie obyło się bez Nialla z kilkoma torbami cukierków i Louisa z marchewkami w plecaku, Kupili wszystko co potrzebne .Mapkę jakieś batony ,picie,oczywiście marchewki dla mnie ,Lou i Lauren.Swoją drogą ja też lubiłam marchewki i jako jedyna mogłam zabierać je Boo Bearowi. (oczywiście nie licząc Lauren i Hazzy) .Zawiesiłam swój aparat na szyi i wyruszyliśmy .
***
-Ejj! Kto ma ochotę na lody?
-Jaa!-Odkrzyknęli wszyscy.
-To może Tiny nas zaprowadzi do knajpki w której ostatnio jedliśmy co??-Zaynn ja cie kiedyś zamorduje !! Po co to powiedziałeś!! Tylko Lou o tym miał prawo wiedzieć! .Dziewczyny spojrzały na mnie pytającym wzrokiem ,a w moich oczach kryła się żądza krwi.Posłałam im spojrzenie typu " Potem ,nie chce mi się teraz tego opowiadać"Tommo śmiał się z mojej miny zaś reszta 1D gapiła się na niego ze wzrokiem " WTF?!"
-Nie daj się prosićć!
-Ok ok.Zbierajmy dupy w troki bo o 16 zamykają a jest 15 dojdziemy tam w 15 minut.
Gdy już dotarliśmy na miejsce ja poszłam zamówić to co chciała cała grupa .Przy kasię jak zawszę o tej godzinie stała Fay.
-Tanya ty znowu tutaj?Myślałam że już tu nie przyjdziesz!Przyprowadziłaś znajomych?
-Tak Fay,znowu tutaj.Ja też tak myślałam ale oni mi rozpaczali że ich zaniedbuję.
-Hehe .To co podać?
-Poproszę 8 razy śmietankowo-limonkowe średnie,2 śmietankowo-limonkowe dużych pucharkach,I 10 gofrów z bitą śmietaną i polewą toffi.
-Już się robi.
Podeszłam do stolika i usiadłam na swoim miejscu.
-Ej gdzie Zayn?
-Wyszedł zapalić.
-Jeszcze tego nie rzucił?
-Jak widać nie.-skrzywił się Lou.
Po chwili przyszły nasze lody.
-Wiecie co? Ja ide po niego.
-Pójdę z tobą -Lou nie słuchając moich próśb o zostanie wstał ,wziął mnie za rękę i pociągną w stronę tarasu za sklepem.
-Ej Zay Lody ci się zaraz roztopią...-Urwałam bo zobaczyłam jak moja była przyjaciółka całuję się z Zaynem.-Dobra nie przeszkadzam -powiedziałam z zaszklonymi oczami.
Poszłam do sali i oznajmiłam że jakaś galeria jest zainteresowana moimi zdjęciami i chce je wystawić a Lou powiedział że nie zostawi mnie samej ,bo równie dobrze ten facet może być gwałcicielem.Wszyscy chcieli ze mną jechać ale jakoś ich zatrzymałam.Zawołaliśmy taksówkę i podaliśmy adres parku pod okiem Londynu.
Po wyjściu z pojazdu łzy same ciekły mi z oczu gdy zobaczyłam fontannę przy której on chciał mnie pocałować.Przy której zatrzymał się czas.usiadłam na ławce i zaczęłam się zanosić z płaczu. Prze zemnie Lou miał bluzkę całą we łzach.On zaś nie przejmował się tym w ogóle, to dla niego nie miało większego znaczenia.Gdy się już w miarę uspokoiłam opowiedziałam mu o wszystkich moich zawodach miłosnych, po których zawsze pojawiał się tatuaż.
-Chcesz iść do tatuażysty?
-Ty tak na poważnie?
-A czy kiedykolwiek byłem bardziej poważny?
-Nooo...nie
-To co idziemy?
-Możemy iść.
Gdy dotarliśmy zdecydowałam się na napis na palcu "Smile" Loui ogólnie nie popierał tatuaży,ale teraz kiedy zobaczył jak oni to robią,jak pytają czemu chcesz oszpecić swoje ciało ,nabrał większego szacunku do tatuażystów.Chociaż przyrzekł że nigdy nie zrobi sobie tatuażu ,to będzie mnie wspierał do końca jego życia.
Gdy poprawił mi się humor ruszyliśmy do domu jurorów.JA jako jedyna osoba nie biorąca udziału w programie mogłam zamieszkać z chłopakami,tak zleciła nasza szkoła,dzięki temu że ,nasz dyrektor ma chody u wysoko ustawionych ludzi (między innymi dzięki temu że w jego szkole dorastały gwiazdy takie jak Justin Timberlake,Rihanna i inne) Wyjaśniliśmy że ktoś robił sobie ze mnie kawał .nie wiem czemu ale Lauren patrzyła na mnie z rządzą śmierci..
-Tanya? Możemy porozmawiać?
-Yhym-odpowiedziałam upijając łyk ze szklanki soku,wstałam i wyszłam za Lauren.
-Co się stało?
-Ty się pytasz co się stało?! Jako jedna z nielicznych wiesz że Lou mi się podoba i się jeszcze do niego przystawiasz! Co ja ci zrobiłam że chcesz mnie zniszczyć?No powiedz co takiego ci zrobiłam!
-Lauren.To nie tak.Lou jest moim przyjacielem...
-AAAA to teraz tak się na to mówi?!
-O co ci do cholery jasnej chodzi? Mnie nic z nim nie łączy.Tak kocham go ale jak brata! Jest niczym mój starszy brat którego nigdy nie miałam, a którego zawsze chciałam mieć.Znamy się na wylot.On wspiera mnie ,a ja jego!Gdybyś nie była tak zapatrzona w siebie zauważyłabyś że on się stara !! Stara się żeby choć na chwilkę z tobą pogadać,pośmiać się!Ale ty nie! Dla ciebie liczy się tylko Lusterko i twoje oblicze w nim.Gdybyś naprawdę się ze mną przyjaźniła nigdy byś mnie o takie coś nie posądziła-Tu trafiłam w jej czuły punkt.
-Wiesz co? Może to i lepiej że się z tobą nie przyjaźnię tak mocno jak on.Chociaż nawet mu współczuje że wybrał sobie taką przyjaciółkę.-Wykrzyczała mi w twarz .Po chwili dodała już spokojniejszym głosem- Jutro wyjeżdżam z powrotem do domu.Nie mam zamiaru dalej na ciebie patrzeć.-Wyszła z pokoju ubrała buty i wyszła trzaskając drzwiami.
-Ejj!! A tej co odwaliło?-Triss wpadła do mojego pokoju.
-Osądziła mnie o to że łączy mnie coś więcej niż przyjaźń z Lou.Jutro wyjeżdża.
-Jej.Oby nie zrobiła czegoś głupiego.
Po kilku minutach zaczął dzwonić mi telefon.Lauren dzwoni.
-Halo?
-Pani Tanya Route?
-Tak.A kto mówi?
-Tutaj dyrektor szpitala św.Tomasza w Londynie.Pani przyjaciółka została potrącona przez mini vana i jest w bardzo ciężkim stanie.Jedyne co powiedziała to 2 imiona.Tanya i Louis.Zna pani tego chłopca?
-Tak to mój przyjaciel.O mój boże wiedziałam że coś się stanie wiedziałam.
-Jeżeli pani może ,niech pani zawiadomi rodzinę panny Loyd a także tego chłopaka.
-Dobrze.Powiadomię.
-Do widzenia-i rozłączył sie, a mi zaczęły lecieć łzy.
-Tanya co się stało?
-Lauren jest w szpitalu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz